Ta strona została uwierzytelniona.
Któż pojmie walkę, która w mojem łonie
w tym dniu zawrzała, prądy woli sprzeczne
ścierając z sobą? Co wieczór nad tonie
szedłem, gotowy już męczarnie wieczne
wziąć na swą duszę za rozkoszy chwilę;
lecz gdy zjawisko już nad fale rzeczne
wzeszło, a pieśń ma swe skrzydła, motyle
naprzód — a z orlim następnie szelestem
bijące w srebrnym dżdżów miesięcznych pyle,
do barków moich przypięła: protestem
strasznym ma dusza wzbierała — i znowu
czując, że ciemnym świętokradzcą jestem,
co z niesytego pożądań narowu
chce dotknąć tego, co jest nieujęte,
i łowi szczęście, by wynieść z połowu