gwiazdy ogromne i nadludzkiej mocy
dała mej pieśni! Ucichnął świat cały,
bogowie, zda się, posnęli wysocy
i bory cicho gdzieś na dżunglach stały
i fale rzeki zadumane, senne
płynęły, zlekka blask kołysząc biały
i lice w wodzie księżyca promienne...
W bezmiarze ciszy, w upojenia głuszy,
pod niebem, które gwiazdami brzemienne
iskier pył złoty w puch mgły sinej prószy, —
w świecie, co z głębi tajemnego łona
dał wyjść na księżyc swej zaklętej duszy,
było nas troje: pieśń — i ja — i Ona!
A nigdy gwiazdy nie były tak duże,
ani mgła kiedy, wonią przesycona,
taka srebrzysta, ni lotosów kruże
takie łez pełne, ni kiedy na fali
białe księżyca odbitego róże
tak migotliwe, — ni łyskami stali
tak się iskrzyły grzbiety fal wygięte,
ni harfa moja z pereł i korali
śpiewała pieśni tak wielkie i święte!
Strona:PL Jerzy Żuławski - Poezje T2.djvu/186
Ta strona została uwierzytelniona.