Ta strona została uwierzytelniona.
Rano-m się zbudził ponad brzegiem rzeki
na harfy niemej połamanym trupie,
śród południowej dnia dusznego spieki...
W twarz mi się z nieba śmiało słońce głupie,
a wody mętne, cuchnące — leniwie
wlokły się, bulcząc, pod blask, co skorupie
podobny szklistej, oślizgłej, po grzywie
brudnych pian pełzał... Wiedziałem, że zmarło
wszystko i Ona — jak pieśń ma — nie żywie.
Łkanie straszliwe moją pierś rozdarło.