w hulaszczej piosnki wyuzdanym rymie;
w haszyszowego upojenia szale
widne mi jedno niebiosa olbrzymie
i księżycową łuską srebrne fale
i kwiat, co przed nią senny się kołysze...
Zrywam się, ręce wyciągam — i dale
jasne znikają... Ha! co mi haszysze
nie dały, zmysłów da orgja szalona;
na piersiach hurys pamięć swą przyciszę!
Więc w dziew nietkniętych wgryzałem się łona
i piłem z uciech wyszukanych źródła
męt, od którego drżała podniecona
lubieżnym dreszczem ma postać wychudła;
najpotworniejsze stwarzałem rozkosze,
grzejąc odwarem ziela chuć, co chłódła
w bezsennych nocach, — w tej wierze, że spłoszę
ohydą pamięć jasnego widziadła...
I już świadomość przeszłości po trosze
traciłem, — postać jej czysta już bladła
w mej odrętwiałej myśli... Wtem księżyca
strzała przez okno na łoże raz padła
Strona:PL Jerzy Żuławski - Poezje T2.djvu/197
Ta strona została uwierzytelniona.