Strona:PL Jerzy Żuławski - Poezje T2.djvu/211

Ta strona została uwierzytelniona.
XXXVI.


Uciekłem z Hindji, lecz w żaglach okrętu,
co mnie od pełnej wspomnienia krainy
niósł w obce światy pośród fal odmętu,

tęsknota moja wzdychała, na siny
błękit mórz pomrok rzucając ponury.
A kiedy w wietrze zaskrzypiały liny,

mnie się zdawało, że wplątana w sznury
rozpacz ma wierna chichoce w ich zgrzycie —
rada, że swoje straszliwe pazury

wpiła tak silnie w moje nędzne życie,
iż się nie wyrwę z jej objęć. I wszędzie
szedł za mną cień jej i jej skrzydeł bicie

zawsze słyszałem i wiem, że tak będzie
zawsze. Śmierć, nędznych ostatnia otucha,
jest mi, jak w ręku złamane narzędzie...