Strona:PL Jerzy Żuławski - Poezje tom I.djvu/045

Ta strona została uwierzytelniona.
CICHA GODZINA.

Spała na mem ramieniu, południowym żarem
i przechadzką znużona. Łąk skoszonych wonie
z wiatrem lekkim przybyły ochłodzić jej skronie;
las umilknął, by ptasząt nie zbudzić jej gwarem —

i ja cicho siedziałem z swym słodkim ciężarem...
Myśl ma poszła daleko — przez lazurów tonie,
szukać kwiatów i świateł w przyszłych czasów łonie,
by je w wieniec uwite nieść tej drogiej darem,

która ufna, jak dziecię, główkę złotem strojną
na mej piersi oparłszy, śniła kołysana
szumem rozmodlonego lasu i marzennem

źródeł w cieniu szemraniem. A snadź myśl spokojną
słodki nawiedzał zwid, bo warga jej różana
drgnęła, jakby w przeczuciu pocałunków sennem...