Ta strona została uwierzytelniona.
II.
Matko! matko! o matko! Nie! ja kląć nie mogę
biednej, siwej Twej głowy! Więc — błogosławiona
bądź, żeś iskrę mi świętą wszczepiła do łona —
chociaż wzrósłszy w straszliwą, piekielną pożogę,
piersi żre mi bezsilne; żeś wskazała drogę
w jasne słońce — choć na niej tłum szaleńców kona;
żeś mi w skrzydła szerokie ubrała ramiona —
choć ich dźwignąć nie zdołam; że mam świętą trwogę
przed miernością, choć czołem nie sięgam błękitu;
że chcę — ślepiec szalony — być zwiastunem świtu;
że chcę innych podnosić — choć sam sercem krwawię;
żem ukochał blask prawdy — choć me ścieżki błędne;
choć się słaniam i padam, choć umieram, więdnę:
matko! — wina nie Twoja! — ja Cię — błogosławię!