Ta strona została uwierzytelniona.
IV.
Dłoń swą do zwiędłych ust cisnęłaś drżąca,
blada na licach, na wargach bezkrwista;
jedno w namiętnem oku skra ognista
drżała — po burzy, przy blasku miesiąca.
»Jestem jak gwiazdy, które Pan Bóg strąca
»z nieba w noc letnią. Może nie dość czysta
»byłam, więc zgasił mię niebios Artysta,
»choć byłam bardzo, bardzo kochająca...
»Gdyby zapomnieć! Lecz ja jeszcze żądam
»tych ust, co niegdyś pieściły me usta;
»wiem, że nie wrócą, a przecież wyglądam,
»pragnę i męczę się, tracąc nadzieję...
»I cóż dziś ze mnie? Ziemia dla mnie pusta —
»tak rzadko płaczę, nigdy się nie śmieję — — «