Ta strona została uwierzytelniona.
I.
Jako rzeźbiarz bezkształtne, marmurowe głazy,
myśl ma mroczne ciosała wierzenia, poglądy, —
a z pod dłóta pryskały, jak okruch, przesądy,
aż się zrodził kształt czysty i biały bez skazy.
Posągowi nadałem twarz pełną ekstazy,
stopy jego podniosłem nad powszednie prądy,
pierś mu dałem szeroką, skróś pustynne lądy,
tak wędrowca wabiącą k’sobie, jak oazy...
Czar był w moim posągu święty a zdradziecki;
zachwycony do bogów modlitwą namiętną
zawołałem, by dali głazom życia tętno,
bom rozkochał się w dziele, jak ów rzeźbiarz grecki,
który ponad widziane piękności — z kamienia
większe cudo uczynił potęgą natchnienia.