Ta strona została uwierzytelniona.
I.
Nadszedł tedy dzień zwątpień, pokus i rozpaczy...
W dniu tym słońca nie było: cały świat był szary
a w powietrzu wisiały zgniłych wód opary, —
i pytałem: czyż nigdy nie będzie inaczej?
Jakże ciemny ten żywot, ten żywot tułaczy!
Mało światła i znikąd w lepszą przyszłość wiary:
kropla szczęścia nie słodzi bólu pełnej czary,
a do tego tak rzadko wpaść w tę czarę raczy...
Nigdzie, nigdzie oparcia, wszystko drży pod nogą,
— myśli w głowie się biją, jak w klatce ptaszęta:
na świat chciałyby boży, a wzlecieć nie mogą!
Biedne myśli! i po co rwać żelazne pęta?
Nagi szkielet świat kryje pod jedwabną togą,
czemuż nęci was, myśli, trupia twarz wyschnięta?