Ta strona została uwierzytelniona.
III.
A szedłem pewny, że skrzydła anioła
śnieżne pod stopy ten duch mi położy
i wieść mię będzie w blaskach złotej zorzy
myśli nieścigłej drogą i sokoła,
wyżej i wyżej — ponad skalne czoła,
aż tam, gdzie błękit się jasny otworzy
i z za błękitów duch powieje boży,
co słucha ziemi, gdy do niego woła.
Bo tak myślałem, że szczyt każdy będzie,
jak ramion w niebo wzniesionych orędzie
i że tam zorza wieczorna się żarzy,
jak blask na Świętych zachwyconej twarzy,
którzy o ziemskim zapomnieli boju,
w Bogu myślami tonąc i w pokoju.