Ta strona została uwierzytelniona.
IV.
Lecz biada! przyjdzie godzina odwetu
i duch zesłabły znów w potęgę wzrośnie,
wznosi się kora na odartej sośnie
i ciało nagość pokryje szkieletu!
Drżyjcie! — bo wstanę, jak ostrze sztyletu
posokę toczyć, mścić się bezlitośnie,
gnieść znów i bluźnić bezczelnie a sprośnie
i szaleć znowu wśród sług mych poczetu!
Grzech mój największy, żem doznał bojaźni
i padłem na twarz i stałem się słaby:
za to jam skaran w tej poniżeń kaźni,
za tom wycierpiał szyderstwa i śmiechy!
Lecz oto wstaję, — na twarz! na twarz, raby! —
ja król! zaczynam znów rządy i — grzechy!!