Ta strona została uwierzytelniona.
VII.
A gdy Lucyfer Michałową dłonią
party się słaniał, szła na światy trwoga
i wszystkie do stóp przypadały Boga,
jako gołębie, gdy je orły gonią.
Wtedy Jehowa z podniesioną skronią
patrzył, a z źrenic szła mu jasność sroga
na trwożne światy, które jego noga
gniotła już, ciężko nad gwiazd wisząc tonią.
Lecz kiedy Michał pada w tył rzucony,
słońca i gwiazdy, ziemie i księżyce
w jedną stopione ogni nawalnicę
prą na Jehowę, który, niezmożony,
wszystkie swe moce natężone w ramię
śle Michałowe i znów wroga łamie.