Ta strona została uwierzytelniona.
XII.
W przepaści głucho... Noc i pustka. Jedno
strącony Anioł jak kometa leci,
czasem trup słońca minie i oświeci
krwawo i głębiej grąży się w bezedno.
Nieb już nie widać. Srebrne gwiazdy bledną —,
jeszcze do śnieżnej podobne zamieci,
w kłąb zbite, błyszczą... Sto tysiącoleci
promień ich w cienie, co nigdy nie rzedną,
pędził — aż wreszcie gonitwą znużony
zbłądził i ustał i w ciemności zginął.
Anioł jak burza promień gwiazd wyminął
i spadał w przestwór nocy niezmierzony,
w pustkę, gdzie, w otchłań rzucające dreszcze
porodu Stań się! nie dobiegło jeszcze.