Ta strona została uwierzytelniona.
XV.
I to światełko, tak blade i marne,
całą wspaniałość nieb mu przypomniało!
Świateł powodzie, Bóg otoczon chwałą
jasnych zastępów, mgławice ciężarne
tysiącem światów, tłumy stworzeń gwarne,
duch, co się wzbijał już nad martwe ciało —,
wszechświat z swem szczęściem i rozkoszą całą
tam! — a tu... cienie zastygłe i czarne — —
Tam jego miejsce! On tam mógł promieniem
rozbudzać twory w coraz wyższe życie
i taką tęczę upleść na błękicie
z świadomych duchów, harmonijnem drżeniem
sprzęgniętych z sobą, błyszczących opalem
swej treści... Jęknął beznadziejnym żalem.