Ta strona została uwierzytelniona.
II.
A wtem nagle okropna błyskawica złota,
jak miecz lśniący, rozcięła na krzyż chmur oponę
i stanęła tak, trwając — a iskry czerwone
szły z niej zwolna: straszliwe gromnice żywota.
I wraz drgnęły posady świata. Głos straszliwy
trąb jakoby tysiąca zmącił martwą głuszę
i — pod niebem poczęty, leciał w zawierusze
ponad morza zastygłe i jałowe niwy.
I z łoskotem się jęła twarda padać skała,
a ziemia się poryła wraz w głębokie skiby,
wyrzygując z wnętrzności dawno zmarłe ciała.
Morze też oddawało swoich gniewów łupy:
rozkołysane wichrem trąb niebieskich, niby
pianę marną miotało — skacząc na brzeg — trupy