Ta strona została uwierzytelniona.
IX.
Huragan trupów szalał, wyjąc. Zbladły w niebie
grozą zdjęte anioły i cheruby złote,
które miecze dzierżyły i wagi, by cnotę
rzadką kłaść na nie, ceniąc, a karać w potrzebie.
Stwórca gniewem zapłonął. Wzniósł wszechwładne ramię
ponad tłuszczą bluźnierczą, jak grom w niebios stropy,
— w koło skrzących błyskawic rozprysły się snopy —:
uderzy, na proch zetrze, unicestwi, złamie...
A wtem z tłumu skazanych postać Chrysta biała
wyszła cicho w skrwawionej cierniowej koronie —,
boleść wieków niezmierna w jej obliczu pała,
w oczach niewysłowioną znać pokoleń mękę —,
idzie zwolna i ciężki krzyż przy Ojca tronie
składa z niemym wyrzutem.
Bóg opuścił rękę.