Ta strona została uwierzytelniona.
IV.
A zdaleka, przez błękit, z Zamkowego placu
Zygmunt Trzeci nań patrzy. Na szczycie kolumny
już przez długie trzy wieki niewzruszony dumny,
twarzą od bezpańskiego odwrócon pałacu,
ponad morze faliste dachów na błękity
wyniesiony marmuru słupem, o krzyż wsparty,
z szablą w ręku odbywa tu królewskie warty...
Za nim w dali katedry poczerniałe szczyty.
W dole wre życie. Wszystko naokół się zmienia:
miasto, ludzie, kraj, chwała, nadzieje, cierpienia;
trzechwiekowa się pod nim przewaliła burza
i krwią nieraz ociekły pomnika podnóża:
— on przy szabli, oparłszy dłoń na znaku Wiary,
duma, jak mu Żółkiewski do nóg przywiódł cary.