Ta strona została uwierzytelniona.
duch mój się grzechem upajał, jak winem,
a klął grzech bliźnich — wielka moja zbrodnia!
Gromu wołałem! kłamałem pogardę —
a wytężałem moje krwawe oczy
w toń mętnej rzeki, co się światem toczy...
Nie dość — o Panie! — łoże moje twarde,
nie dość katuszy znosi moje ciało...!
Dziecinną szatę mej świętości białą
skalałem dumą! — miłość pól rodzinnych
w dziką zaciekłość zmieniłem! w przekleństwo
zawiści! — Panie! na grzech i męczeństwo
skazałem (otom najwinniejszy z winnych!)
tę, która przyszła do mnie, jak ptak złoty,
a odepchnięta padła w tę kałużę,
którą ja kląłem, grzesznik! mrąc tu w górze
po nocach parnych z nieczystej tęsknoty
za tem, co czyste było! — Łzy mi biegą, —
winnym jest! karz mnie, Panie! mnie jednego...