Rabi czuje jak woda do gardła mu wpływa —,
darmo prosi litości, darmo łaski wzywa.
Aż nareszcie zakrzyknął: Tharfen tonie iście! —
Zląkł się bednarz: Człek święty! niech żyje wieczyście!
Rabi Tharfen na przyźbie siadł i wzywa żony:
dziesięć naraz ich pojął z różnej kraju strony.
»Niewiasty! — rzecze do nich, — oto zło się stało:
duszę grzechem zmazałem, karmiąc wasze ciało.
»Jam darował — Pan mówi — świętemu człekowi
»łaskę, wiedzę i wszystko, co świętość stanowi.
»Niech w niej chodzi przed ludem w sławie i ozdobie,
»lecz jej nie ma używać na pożytek sobie.
»Ktoby ciągnął korzyści ze swojej świętości,
»niechaj wicher rozmiata suche jego kości!
»Ktoby sławą świętego życie swe ratował,
»śmierć zaiste w mem sercu dla siebie zgotował.
»Tak Pan mówi — rzekł rabi — Jam się swem imieniem
wyrwał śmierci, co oczy kryła mi już cieniem.