Obłęd?! Tęsknota pali mię ogromna —
i myśl moja szalona, twych nauk niepomna,
mgliste skrzydła rozwija i za światy leci;
leci w ciemność, bo światło ją zmęczyło zimne,
leci w chaos, od twego martwego porządku
uciekając nad ziemię — w mgły marzenia dymne:
tam w bezmiarze, w przestworzu bez końca, początku,
ponad wiedzą twą, mistrzu! tam życie prawdziwe!
Romantyku! szaleńcze! wieczna z tobą bieda!
Tak, tak! »Dziady« czytałeś, »Fausta«, »Manfreda«,
a mówiłem: daj pokój, bo to zaraźliwe!
Wiedzy chciałeś? i prawdy? — w baśniach się nie mieści.
Zostaw dzieciom i głupcom szalone powieści:
prawda jedna jest tylko — jam ci ją pokazał!
Mistrzu! jednak tajemnych tyś pragnień nie zmazał
z mego serca. Przyszedłem zgłodniały do ciebie:
głodny dzisiaj tu stoję! — i pono nie będzie
w duszy mojej pokoju — i zawsze i wszędzie
pustka, rozpacz!... O! może, gdy śmierć mnie pogrzebie...