Świat pokażesz! — tem słowem tyś mnie wiódł po ziemi,
jak czarownik, przez rzeki, góry i doliny;
świat przeszedłem, ocean przepłynąłem siny,
— czy już mistrzu? — pytając. Tyś usty zimnemi
odpowiadał: nie jeszcze! jeszcze świata wiele! —
Aż wreszcie, gdym zapragnął zajrzeć w serce świata:
»Niema serca!« odrzekłeś! Więc jest tylko szata
i nic pod nią? i nawet ducha niema w ciele,
które widzę!? Jam zadrżał, zląkł się i osłupiał,
bo świat cały przy tobie w moich oczach strupiał!
Z tobą ładu nie dojdę! Myślałem, że wiedza
marzycielskie mgły w mózgu twoim już przerzedza,
ale darmo, jak widzę! Choćbyś zjadł sto książek,
będziesz głupi, jak byłeś — jak chiński posążek
scholastycznym pokostem pociągnięty z wierzchu,
śmieszny we dnie, a dzieci straszący o zmierzchu!
O! szydź, mistrzu! Jam dawniej rękę twą całował
i win niepopełnionych serdecznie żałował,
kiedyś zgromić mnie raczył! — Lecz dzisiaj przed tobą,