Strona:PL Jerzy Żuławski - Poezje tom III.djvu/217

Ta strona została uwierzytelniona.
Już się ma pod koniec starożytnemu
światu...

Tedy boży duch we śnie uderzył mnie w głowę,
a gdym oczy otworzył przelękniony srodze,
zobaczyłem przed sobą zjawisko ogniowe
i słyszałem głos grzmiący w powietrza pożodze:
»Powstań! dosyć już spałeś! oto Ja przychodzę!«

Więc zerwałem się z łoża, trąc oczy oślepłe
zbytnim blaskiem i widma postacią rumianą;
a gdy serce w mej piersi z przestrachu zakrzepłe
bić znów jęło, pytałem, zginając kolano:
— Co zacz jesteś, o Panie! i jakie Twe miano?

»Jam jest ten, który jestem! — grzmot mi w głos odpowie —
Jam jest źródło i ujście dziejowej powodzi,
Jam jej łoże, a Moi straszni Aniołowie
wiozą globy i ludy morzem krwi — na łodzi,
co nie tonie, choć nigdy brzegu nie dochodzi!