Strona:PL Jerzy Żuławski - Poezje tom III.djvu/219

Ta strona została uwierzytelniona.

bo snadź dzisiaj nie wiecie, chociam jest tak blizko,
że już jęczy wiatr orlich skrzydeł Mych szelestem
i już przyszłych łun dymem krwawi słońce, nizko
z nieb patrzące na trupów jutrzejszych siedlisko.

»Bo, zaprawdę, zliczyłem wszystkie wasze zbrodnie,
podłość waszą, jak błoto, rzuciłem na szale,
a iż śpicie, rozniecę nad wami pochodnię,
strzechy wasze, jak wici okropne, zapalę,
wstrząsnę ziemię i góry na płomienie zwalę!

»Idę, ale wy głusi, nie słyszycie kroku; —
stawiam nogę, — drży ziemia i walą się miasta;
wzdymam wody, ślę gromy, zimą skracam roku:
czasem dziecię się zlęknie, poroni niewiasta, —
lecz wy śpicie, choć potop wokół was już wzrasta!

»Sen wasz gorszy od tego, w którym ciało leży,
a duch błądzi po świecie! Posnęły w was duchy
snem kamiennym, a ciało wyuzdane bieży
w świat i w zbrodni nikczemnych zakute łańcuchy
tańczy dziko. Ja słyszę jęk dusz waszych głuchy.

»Lecz zaiste, nie poślę dziś do was proroka,
by was zbudził i krwawe wam pokazał słońce,
ni komety, co rózgi rozplótłszy z wysoka,