Strona:PL Jerzy Żuławski - Poezje tom III.djvu/220

Ta strona została uwierzytelniona.

lud przeraża i wieści dni przeżytych końce,
bo niegodni jesteście, bym wam słał obrońce.

»Wpadnę na was, jak lwica na bezbronne stada,
wstrząsnę wami, gdy we śnie będziecie i grzechu,
podczas uczty pijanej krzyknę na was: biada! —
śmierć pokażę wam bladą śród pląsów i śmiechu,
na modlitwę nie dając czasu ni oddechu«.

— Panie! — jękłem, — litości! miłosierdzia, Panie!
Dozwól jeno, a pójdę i ludowi powiem,
żeś jest blizko i gniewny, — a pokutne łkanie
przejdzie rzeszą, zobaczysz, jak wicher sitowiem!
jeno wstrzymaj dłoń, co jest gromem i ołowiem!

»Pójdziesz! — krzyknął głos straszny, — pójdziesz, lecz nie po to,
abyś słowa Me miotał przed czcicieli brzucha
znikczemniałych, jak perły przed wieprze i złoto!
Lud nie słuchał proroków większych; nie usłucha
ciebie, lotu małego i małego ducha!

»Niegdyś wieszcze wzbudzałem i słałem proroki,
by lud trwożąc, zdzierali mrok z ócz jego gruby;
a gdy nadto z Mej ścieżki zeszły wasze kroki,
słałem Moje ogniste z mieczami Cheruby,
wieszcze klęsk i nieszczęścia i proroki zguby.