Strona:PL Jerzy Żuławski - Poezje tom III.djvu/42

Ta strona została uwierzytelniona.

Czarnowłose szkielety o zapadłem łonie
i pożółkłych policzkach z ceglastym rumieńcem,
z suchą wargą i z okiem, w którem rozpacz płonie,
otoczyły Mojżesza ciasnym ramion wieńcem;
a w ramionach tych były pomarłe dziecięta
i kobiety nieżywe, których pierś zeschnięta,
nim skonały z pragnienia, dzieci truła jadem.
»Tyś je pobił!« I wściekłość szła tym tłumem bladym,
jako burza puszczami chodzi. Mojżesz spojrzał —
i kamieniem prawice uzbrojone dojrzał,
pełne śmierci dla siebie, — i nagle mu wzgarda
razem z gniewem wykwitła na twarzy płomieniem,
pierś się głosem wydęła, bezlitosna, twarda, —
krzyknął: »Precz stąd! niegodni!« — i ręki skinieniem,
groźne tłumy uciszył. »Komuż wy grozicie?
Mocy Boga, co we mnie obrała mieszkanie?
O, wy ślepi! Wy Bogu i Panu bluźnicie,
który słuszne za grzechy zsyła wam karanie!
On was wywiódł z Egiptu, rozwarł morza głębie,
pożywienie dał waszej pełnej bluźnierstw gębie —
a wy za to w podzięce bunty Mu niesiecie?
wy prorokom bluźnicie? On litości źródło,
więc był dla was cierpliwy, — lecz kiedy wychłódło