niechaj zabije! lecz razy śląc hojne,
niech się nie śmieje z niewinnego kaźni!
Zło ziemią władnąc, wkrąg zażega wojnę:
niemasz już sądu, prawa ni bojaźni, —
a jeśli nie On, któż jest rządcą świata?
Od zawodnika dni me zbiegły raźniej
a nie widziały dobra! — jak skrzydlata
gromada łodzi, co wiozą owoce,
przeszły, jak orzeł, co za żerem wzlata...
Gdy mówię: Zmilknę, zbiorę wszystkie moce
i odmieniwszy lica, krzyk ten zdławię:
dusza ma w bólu jak zwierz się szamoce!
Pilniem strzegł czynów swych w ciągłej obawie,
iżbym nie zgrzeszył, wiedząc, żeś jest mściwy;
a jeśli w oczach Twych i tak nieprawie
żyłem, to na cóż trud ten uciążliwy?
Choćbym się obmył w wód najczystszych zdroju;
iżby me dłonie śklniły jak śnieg żywy:
przecież w plugawym unurzasz mnie gnoju,
aż się mym szatom obrzydliwy zrobię!
Bo nie człekowi w tym nierównym boju