Ach! przez dni wszystkie czekam tu w pokorze,
póki się z nieszczęść mych potykam mrowiem,
abyś odmienił moją twarz, o Boże!
byś mnie zawołał, który Ci odpowiem,
i dziełu rąk Twych podał znów prawicę!
Jeślim jest grzeszny przed Tobą, — Tyś bowiem
zliczył me kroki i przejrzał na nice! —
odpuść! — Zamknąłeś me grzechy, jak w worze,
i w snop występki-ś związał... Krzesanice
potężnych turni w piarg się kruszą, — gorze!
skała swe miejsce zmienia i upada,
ląd spływa, zmyty do znaku przez morze,
głaz co najtwardszy z czasem się rozkłada —
i tak wytracasz w człeku ostatecznie
wszelką nadzieję!... Biada, biada, biada!
maluczkoś człeka utwierdził, by wiecznie
minął: wnet kruszysz go, niby dzban z gliny!
I czyli we czci chodząc, żyć bezpiecznie
będą, czy w hańbie ginąć jego syny:
on już nie pojmie! — a wszak jego ciało,
póki żyw, cierpi, i dusza — krom winy —
boleje, póki jeno tchu jej stało!