pójdę na zachód — w obłokach mi zginie!
jeżeli w lewo — próżno! gdy na prawo —
nie bliższy Jego będę, jako ninie!
On lepak dobrze wie mą drogę krwawą
i tak doświadczył mnie, jak złoto w żarze, —
wiem, iżem ścieżki Jego strzegł z obawą
i dziś się jeszcze zboczyć z niej nie ważę,
śladem stóp Jego ostre depcąc piargi!
A choć mi tego nikto nie wykaże,
bych ważył lekce słowa Jego wargi
lub był w pełnieniu przykazań nie ścisły
(boć On jest jeden! i próżno z Nim w targi
wchodzić: niezmienne są Jego zamysły,
a czego dusza Jego chce — to czyni!):
spełnił nademną swą wolę! — i prysły
dni mego szczęścia! — A wszak-ci On w skrzyni
ma w pogotowiu plag takowych wiele!
Więc strwożon jestem, jak człek na pustyni
i bojaźń przed Nim mieszka w mojem ciele:
Bóg zdeptał serce me, zgniótł mię Wszechmocny, —
ginę dla mroku, co wokół się ściele,
i cień już zewsząd ogarnia mnie nocny...