Strona:PL Jerzy Żuławski - Poezje tom III.djvu/85

Ta strona została uwierzytelniona.

ze czcią się kryły, a starców kolano
drżąc, prostowało się przed mym widokiem, —
wielmożni milkli i wargę rumianą

cisnęli palcem, — radni, stojąc bokiem,
głos hamowali, zabywszy języka!
Szczęsnym mnie mienił, kto mię uźrzał okiem,

a czyje ucho jeno głos przenika,
sławił mię, iżem był zbawcą chudzinie,
na płacz nie głuchy, i za pomocnika

stawał sierocie, co bez pieczy ginie.
Błogosławieństwo tych, co zmarnieć mieli,
spływało na mnie, i snadź jeszcze ninie

przezemnie serce wdowy się weseli!...
Sprawiedliwością odzian, jak oponą,
chodziłem w szat mych nieskażonej bieli,

a prawy sąd mój był mi jak koroną!
Ślepemu-m okiem był, chromemu nogą,
nędzarzom — ojcem. Jeśli mi mówiono,

czegom nie wiedział: pilniem prostą drogą
zdążał ku prawdzie. Przewrotnika szczęki
kruszyłem, korzyść wydzierając mnogą