(ust nie wydałem ku grzeszeniu, aby
klnąc snadź, nie zwiodły na mnie klątwy nieba),
jeśli wzdychały kiedy moje raby:
obyśmy mogli nie jeść jego chleba! —
jeżeli owszem nie stała otworem
przechodniom moja przydrożna koleba;
jeślim nieprawość skrywał cnót pozorem,
chowając w sercu złość, jak wyrzut trądu,
jeślim z głupiego nie walczył uporem,
albo strachając się pospólstwa sądu,
nie chciałem pełnić swojej powinności —
(o! gdzież mój słuchacz? śród jakiego lądu
znajdę, kto słowa me na wysokości
powtórzy Panu? kto wypisze księgi
o mojej nędzy, abym je w żałości
czytał i na skroń włożywszy ich wstęgi,
stanął przed Panem, bólem uwieńczony,
by poznał żertwę swojej wszechpotęgi!) —
jeśli wołają przeciw mnie zagony,
i płaczą moje ugory a ściernie,
iżem nieprawie pożywał z nich plony