mgły je przyodział — i jak macierz mota
dziecię w pieluchy, spowiłem je mrokiem;
tamę-m mu stawił i założył wrota
i rzekł: aż póty pójdziesz! — ani krokiem
dalej i tutaj rozbijesz nadęte
wały swe!... Aza — żyw już — swym wyrokiem
tyś świt rozniecił i drogi wytknięte
ukazał zorzy? Tyś ujął kończyny
ziemie i wstrząsnął, by strącić przeklęte?
(Owo są dla Mnie, jako pieczęć z gliny,
jak szata, którą się zrzuca dla plamy!
Śćmię oczy grzeszne! ramię pełne winy
zgruchocę!) — Wszedłżeś w morza toń? w wód jamy?
po dnie przepaści izali wiesz drogę?
Czyć otworzone były śmierci bramy?
w progu ciemności azaś stawiał nogę?
Znasz-li szerokość ziemi? Powiedz śmiele,
jeśli wiesz wszystko! Skąd światła pożogę
wywiodłem? kędy mrok się wieczny ściele?
Znasz ich granice? wiesz, którędy chodzić
do ich siedziby przez nieba topiele?