Ta strona została uwierzytelniona.
NAD GROBEM PRZYJACIELA.
Towarzyszu snów złotych, drogi bracie z ducha,
gdzieżeś teraz?! Milczenie, — jeno nad mogiłą
z wiatrów jakichś gorących pędzi zawierucha,
płacząc w drodze. O, bracie! więc się tylko śniło,
że pójdziemy złączeni, ramię do ramienia,
słodząc bratnim uściskiem rozczarowań chwile,
w tę krainę, gdzie słońce czoła opromienia —
nie przyćmione i jasne, piękne w całej sile?
Przyjacielu! dlaczegoś odeszedł odemnie?
czemuś mnie pozostawił samego na drodze,
kędy błędnych manowców dyszą zewsząd ciemnie,
grożą ciernie i gady podróżnika nodze?
Czemu? powiedz! Na grobach wiatr się tylko śmieje,
darmo czekam z mogiły choć jednego słowa:
coraz w duszy mi łzawiej, coraz myśl ciemnieje:
smutno, bracie! umarła z tobą snów połowa!