Strona:PL Jerzy Żuławski - Poezje tom IV.djvu/129

Ta strona została uwierzytelniona.

i pieśni słowicze dokoła,
i motyl jej igra u czoła,
i słońce ją pieści, różuje,
i księżyc nocami całuje...
Duch śmierci przychodzi i pyta:
»Gdy szczęście ci z oka wykwita,
czy nie żal ci umrzeć, o, kwiecie?«
Majowych poranków to dziecię
namiętnym mu szeptem powiada:
»Niech lilja blada
żałuje życia,
która z powicia
i z ziemi łona
wyrosła zimna i zimna skona!
Ja w szczęściu żyłam
i miłość piłam;
kochałam wiele — wiele kochana,
więc błogosławię wszechtworów Pana,
że mi dał żywot taki szczęśliwy!
Po cóż mam czekać, aż wiatr mroźliwy
urodę zniszczy, spędzi motyle?
O, ja nie szemram na śmierci chwilę!«
Anioł zerwał różyczkę — a łzę miał na oku,
gdy ją składał na miękkim, słonecznym obłoku.

W ogrodowej cieplarni