przeszła — zmarła — jak piękność mija u kobiety!
dzisiaj pieśń grobowa...
Ta złowroga moja nuta
z zawiedzionych snów wysnuta.
Przyjdą chwile, że znowu światu kłamać będę
wiarą w przyszłość jasną,
lecz nim w ciało ubiorę tę chwilę-przybłędę,
myśli znów zagasną.
Słuchaj! Gdybym potrafił tak, jak inni ludzie,
mówić sercu: tyś zwiędłe! kładź się w grobu cieśni!
Co ci, serce, po walkach? Myśli! co po trudzie?
w bezczynności się życie tak spokojnie prześni...
Nie masz siły? — rzuć marzeń bezowocne loty,
ciśnij lutnię do piekła, zdław szalone pieśni;
grób pokropić ci wolno czułą łzą tęsknoty...
Nie! — nie umiem! Niech piekłem będzie dla mnie życie,
niechaj niebo pęka,
niechaj umrę szalony w młodych dni rozkwicie, —
ja chcę pieśni! Chcę czynu!...
Straszna, straszna męka!
Nie chcę sam się w grób składać,
nie chcę nad własną trumną Requiescat gadać!