Ta strona została uwierzytelniona.
liljowe piersi! oczy promienne,
krwi mej i łez mych klejnoty jasne,
te twoje, te własne —
mój królu!...
Każdego poranku,
kiedy na niebie
jak włos mój złota paliła się zorza,
na Szklanej Górze śród bezkresów morza,
płacząca — pod strażą smoków —
czekałam, rychło wyzwolisz mnie z oków
tęsknoty i bólu, —
czekałam, chowając dla ciebie
mą miłość i mą tęsknotę,
snami pachnące włosy moje złote
i purpurowe te wargi moje,
mych ust pragnących przesłodki kruż,
w którym są szczęścia nieprzebrane zdroje;
czekałam, czy idziesz już,
o, mój!...
I tak marzyłam: Długa minie noc
i w złoty świt
przyjdziesz, zwycięski stoczywszy bój,
na Szklanej Góry szczyt, —
i zapatrzony w me gwiezdne oczy
klękniesz przedemną, — ja kosy rozplotę