Strona:PL Jerzy Żuławski - Poezje tom IV.djvu/183

Ta strona została uwierzytelniona.

— ciebie me białe uwieńczyły dłonie
i złoty huf masz pod swą władzą,
więc ślij
swój złoty huf
przez nieba w lot, przez morza w bród
za tem rozpierzchłem ptactwem moich snów,
niech wróci znów,
abym stanęła w skrzydlatej koronie...
— Pięknam jest dzisiaj, ale byłam — cud!...

A to ci mówię, byś się z bólu wił,
gdy będziesz z ust mych rozkosz pił;
a to ci mówię, byś u moich stóp
swe dumne szczęście położył w grób;
a to ci mówię, by ci było źle! —
jak mnie! jak mnie! — —
aby tęsknota twa, nigdy nie syta,
ze snów na mojem łonie cię budziła
szeptem, co znagła wśród upojeń pyta: —
— a wiesz ty, jaka ona »wczoraj« była? —
byś tem wieczystem pragnieniem żył,
tą obłąkaną krwawą tęsknotą
za dnia naszego ranną zorzą złotą,
która spłonęła już — bez nas! — na niebie,
i kochał mnie
— ty młody król,