Ta strona została uwierzytelniona.
pod własnej brzemieniem piękności
słonecznym oblana żarem,
rozkoszą własnych pragnień zwyciężona,
chyli się, mdleje i kona, —
a obok na wątłej łodydze
pączek maleńki, różowy,
ledwo z zielonych wykwita osłonek
jak świt, jak zorza, budzący się dzionek,
i patrzy — i drży...
Grają tęcze w krysztale,
perły, łzy czy opale,
grają w mej szklance rubiny;
z pod powiek przymknionych poglądam
przez długie, długie godziny
na różę i piję
czerwone, ogniste chianti...
Florencja.