Ta strona została uwierzytelniona.
pełen wawrzynów, agaw, palm cytryn
dojrzewających w słońcu...
I tylko —
tam — za różami, co się krwawią w miejscu,
gdzie niegdyś mieszkały westalki,
na zboczu wzgórza, na zielonej trawie
w pobliżu wielkiej, zadumanej pinji
stoi brzóz kilka:
przez nagie prętki niebo szafirowe
przegląda...
Nie starczy im słońce upalne, —
pośród zieleni stoją smutne, nagie,
straciwszy liście, —
przeczuły snadź
w dalekim, ojczystym kraju
blizkiej już jesieni przyjście...
O, brzozy! — —
o, moje brzozy...
Rzym.