Strona:PL Jerzy Żuławski - Poezje tom IV.djvu/250

Ta strona została uwierzytelniona.

(o! chciałbym zawsze tak śnić...)
i nawet lekki obłok ten u szczytu
dymiącej góry, —
nawet powietrze, którem pierś oddycha,
ma dziwną słodycz błękitu, —
nawet śpiew kędyś płynący z oddali
błękitnem pasmem zdaje się wić
po fali...

Błękitem pachną nadbrzeżne kwiaty,
przypływ pieszczotą błękitną mnie woła —
(nie wiem — sen? jawa?...)
błękit jest wszędzie,
nademną, podemną, dokoła
otchłań błękitu — wielka — jasna — cicha...

Na falach zatoki kołysze się łódź,
— mam dzień błękitny —
zasnąć i śnić, marzenia snuć,
błękitne — jak świat ten cały...

O! gdybym jeszcze zapomnieć mógł!

O! gdybym jeszcze zapomniał o tem,
że miałem niegdyś dzień
— już dawno! już dawno? —