myśleć o tobie,
tęsknoty swojej najdroższej prosiłem,
by już odeszła odemnie,
lub dumy swojej ostatniej, by przecie
raz zrozumiała, że ja już bez ciebie
wyżyć nie zdołam na świecie
i w świat mnie nie gnała,
gdzie barwy są złote na morzu
i słońce jest w tęczach na niebie,
lecz niema i niema i niema ciebie!
Ale tęsknota ma nie posłuchała,
ani też duma zezwoliła wrócić, —
więc idę dalej na świat i na morze
ponieść cię z sobą nie zdolen ni rzucić, —
przez miasta idę i lasy i skały,
po przez ruiny i przez jeziór tonie,
patrzeć codziennie na wieczorne zorze
których samotny widziałem już tyle —,
na złote gwiazdy i na księżyc biały,
w coraz to innej zachodzący stronie —
i — ptak przelotny, lotem obłąkany —
gdziekolwiek siędę
na krótką chwilę,
tam wszędzie szukam miejsca,
gdziebym razem z tobą
Strona:PL Jerzy Żuławski - Poezje tom IV.djvu/257
Ta strona została uwierzytelniona.