Strona:PL Jerzy Żuławski - Poezje tom IV.djvu/300

Ta strona została uwierzytelniona.

i jeszcze tylko usta nietknięte
drżą jako dawniej —
wpół rozchylone i żywe
i ciągle żądzą pocałunku wzdęte...

Nie wiem, czy słońce tak ją spłowiło
tych różnych nieb,
kędym się błąkał z nią razem,
czy oczy moje
tak często przez długie, długie godziny
z za łez
tym bladym przykute obrazem,
wyżarły rysy,
w szczęśliwym dawnym dniu
światłem na karcie dla mnie nakreślone...?

Niknie jak sen —
tak cicho, nieznacznie, tajemnie, —
i co dzień dalej odchodzi odemnie
w nieznaną jakąś głąb,
i codzień bardziej gaśnie źrenicy,
która już prawie na pamięć kreśli
na zbladłej karcie
tak dobrze znane rysy:
to jasne, czyste czoło
i bujne włosy, co się wokoło