Ta strona została uwierzytelniona.
Więc jesienią, gdy słoneczna
tarcza blednie, wichry warczą
i chmur pełna toń powietrzna, —
za słoneczną poszedł tarczą.
Leciał długo... Jakby w baśni,
cudny widział kraj w podróży,
kędy słońce świeci jaśniej
i silniejsza jest woń róży.
Ponad morskie wzbił się tonie
i pomęczył już skrzydełka, —
aż tu patrzy: w drzew koronie
tuż tuż przed nim wyspa wielka.
Siadł odpocząć. Pojrzy: zamek
koralowy przed nim stoi,
pełen okien, wieżyc, bramek;
to stolica Cud-dziewoi!
Ona sama, mórz królewna,
jako róża — tak urocza,
jako wietrzyk — tak powiewna,
lecz jej smutek skroń omrocza.
Sama żyje w wyspie cudów,
ani ojca, matki, braci;