Strona:PL Jerzy Żuławski - Poezje tom IV.djvu/94

Ta strona została uwierzytelniona.
TRZĘSIENIE ZIEMI.

Na balkonie siedziałem. Wieczór letni, cudny,
ponad miastem ogrodów senną powiał szatą.
Na ulicy przycichał gwar przed chwilą ludny,
światła w oknach błyskały. Cisza była. Za to
z wiatrem zapach szedł silny, do oddania trudny, —
z tych zapachów, co w Alpach zna je tylko lato:
zapach róży, jaśminu i fali jeziora,
grającej cicho słodką symfonję wieczora.

Światło latarń wplątane w drzew zielone liście
po rzeźbionych się kładło ścianach willi, w sznury
wina strojnej dzikiego i w róż pnących kiście.
W mrocznej dali czerniały granitowe mury
wielkich wiedzy przybytków, a dalej srebrzyście
toń jeziora jaśniała, za nią śnieżne góry,
nad górami dwurogi księżyc już zachodził
i po głębiach złociste runy blaskiem wodził.

Cisza była i marzyć zachciało się duszy;
luba jakaś strętwiałość ogarnęła człeka, —