ścisłej, mało do dzisiejszych pojęć filozoficznych zastosowanej. Stąd nieporozumienie. Przybyszewski pisze swoje artystyczne wyznania wiary i sądzi, że go już teraz wszyscy zrozumieli, a »wszyscy« właśnie dopiero teraz zaczynają go na dobre nierozumieć. Przybyszewski mówiąc o swej sztuce, tworzy na ten temat — a utwór ten nowy dla »przeciętnego« czytelnika tem niezrozumialszym się wydaje, że się od niego właśnie »wyjaśnienia« spodziewał, którego w innych utworach nie szukał. Przybyszewski mówi o »nagiej duszy«, o »sztuce absolutnej«, co trwa »od jednej wieczności do drugiej« i »byt nie w przypadkowych formach przestrzeni i czasu, lecz w istocie jego pokazuje« — i o wielu tym podobnych pięknych rzeczach, które przecież »filozofja« pozytywna i trzeźwa oddawna za niecne szacherki rozbujałej fantazji uznała!...
Przybyszewski-artysta nie przekonywa wprawdzie, ale porywa, i dla tego też mniej ma przeciwników, niż Przybyszewski-teoretyk. Zarzucają mu, że stał się przyczyną zamieszania pojęć artystycznych, a nadto na teorję jego składają winy wszystkich młodzieniaszków, którzy swemi pisklęcemi piórami w «absolutnej sztuce» usiłują dogrzebać się »nagiej duszy«. A jednak teorja Przybyszewskiego jest dobra, jednolita, głęboka i prawdziwa. Nie jest nowa, — owszem, w zasadzie stara jest jak świat i sztuka, — ale jego zasługa, że przypomniał ją teraz, gdy się o niej najczęściej zapomina.
Przybyszewski opiera teorję swoją na metafizycznych i teoretyczno-poznawczych zasadach. Dochodzi do niej drogą dedukcji. Stara metoda i podobno potępiona. Ale to nic.
Strona:PL Jerzy Żuławski - Prolegomena.djvu/092
Ta strona została uwierzytelniona.
— 84 —