Strona:PL Jerzy Żuławski - Prolegomena.djvu/140

Ta strona została uwierzytelniona.
— 132 —

W jednem mnie tylko błyśnięciu widzieli,
lecz w tem błyśnięciu Król-duch spojrzał na nie.
I wszyscy... wszyscy, jak ciemni anieli,
szli na bój. Każdy chciał w drugiego ranie
dostać korony...

mówi duch Popiela, opowiadając o bratobójczych walkach, które po jego zgonie nastały. Wreszcie w tej zawierusze zwycięża człowiek, któremu »pomógł próżny, dziwny brzęk — nazwiska«: Popiel drugi, tylko okrucieństwem pierwszemu podobny. — Wtedy Król-duch, jak chmura nad krajem swym zawieszony, widzi »proroka nowego«, uosobienie ciszy, spokoju i serca, Piasta, przez którego ma zejść na kraj wybawienie od królewskiego grzechu — i czyni ofiarę ze swego »miecza«, błogosławiąc wszystkiemu co spokojne i ciche:

chłopkom, kwiatom, lasom i trzodom...

Ale nie czas jeszcze na nowe wcielenie. Wprzód się musi lud jego dowiedzieć,

że ten za tyrana,
kto go na duchu zabija, wytraca,
a nie ten, który mieczem głowy zbiera,
a duchom żywot i słońce otwiera.

Przez srogość jego, w małych duszach powtórzoną, nauczył się lud cenić spokój i sprawiedliwość; przez pychę, która po nim jak złe ziarno została, ma się nauczyć pokory, co zbawia. Opowiada więc w trzecim rapsodzie historję bezdusznej a mocnej Pychy, co jak chwast wybujała wśród jego ludu. Lud nie był cały zakażony pychą; owszem, więcej okazał odporności, niż spadkobiercy jego władzy, których wszystkich oszalenił ukazujący się srogi upiór. Więc że był zbożny, skromny i cichy, zeszli Pańscy anio-