Strona:PL Jerzy Żuławski - Prolegomena.djvu/146

Ta strona została uwierzytelniona.
— 138 —

O! jaka, Panie, była moja chwała!
Wszyscy mojego typu aniołowie
w zbrojach schowani — myśli moich blizcy,
a w jednym duchu króla byli wszyscy!
Nigdy już więcej takich niepopsutych
nie dasz mi, Panie...
Na mieczu moim były wtenczas wieki,
wichrem szumiały moje pióropusze —
czułem, czegoby żaden duch nie skłamał,
czułem, że Pan Bóg świat podemną łamał!...
Wokoło moja zrycerzona sława
w skrzydłach...

Niemal świętokradztwem się zda, tłumaczyć jeszcze i wykładać te płomienne słowa, które tyle mówią!
Nietylko natężenie, ale i rozlewność duchowej potęgi Bolesława osięga stopień najwyższy. Mało mu już lud swój własny rzucić w niebo; mocarz z lekkomyślną wspaniałością, z bujną rozrzutnością ducha przysięga »i sobą i rolą — łamać przed niebem stojące zapory« nawet dla innych ludów, które go bezpośrednio nie obchodzą, chowając »na niewdzięczność — przebaczenie«... Upadł i przysięgi nie dochował: »dziś poszła rola już na kredytory«...
Rzeczą w tem wcieleniu nową a godną uwagi jest upadek Króla-ducha, będący wynikiem zstąpienia jego z duchowych wyżyn ku ciału. Upadek u Słowackiego to nie sam zły czyn, nie zbrodnia — Popiel zbrodnie spełnia, a przecież upadku u niego niema, — lecz obniżenie lotu ducha, krok wstecz ku temu, co leży w dole i z czego się już wyszło. To grzech największy, bo w nieustannym rozwoju chodzi tylko o to,

by duchy, które...
...veto swoje na wspak światu kładą,