rozumiemy dopiero na końcu, po przeczytaniu obu powieści. — Tymczasem porywa tylko piękność poszczególnych scen, — i ma się uczucie, jakby ta piękność i poetę samego porywała, każąc mu korzystać z każdego nastręczającego się motywu i nieopuszczać go, dopóki skończonej i jak brylant błyszczącej całości zeń nie wykrzesze.
Po za tem książka o Marynie z Hrubego robi wrażenie, iż autor przygotowuje sobie tutaj mądrze świat i ludzi dla swojej legiendy. Gdy rzeźbi postacie, tak niesłychanie indywidualne i żywe, każde dotknięcie ręki świadczy, że żadna z nich nie jest mu obojętna, — z wyjątkiem może jakiegoś Kostki Napierskiego, który mając być niby osią powieści, za punkt wyjścia jej jedynie posłużył, stawszy się niejako pochodnią, która właściwe światło na wypadki i ludzi rzucała, ale po zatem zgoła autora nie obchodzi.
Nie wiem, czy Tetmajer pisząc „Marynę z Hrubego“ miał już gotowy plan tatrzańskiej legiendy; jednak jeśli go nawet nie miał jeszcze w świadomości, to w przeczuciu musiał mu on już majaczeć i wywierał niejako nacisk na opisywane wypadki, że grupowały się i układały tak, iżby mogły dla tej legiendy właśnie szeroką a pewną stanowić podstawę.
Strona:PL Jerzy Żuławski - Szkice literackie.djvu/034
Ta strona została uwierzytelniona.