„Pieśń, górnie, dumnie śpiewana przez jeden stary głos i drugi męzki, huczała we mgle.
„Janosicku polski, niebój się nicego,
madziarskich hajduków, Zomku orawskiego,
niebój się zupana pod rysiom bekiesom,
Janosicku polski, tobie (ciebie) wiatry niesom!“
„We mgle poniżej — w poprzek uboczy, trzymając wzajem zarzucone ręce na swoje karki, szli, snadź przynapici, stary Sablik i Janosik Nędza Litmanowski, z rusznicami na plecach. Snadź skądś z Cichej albo z Ciemnosmreczyńskiej Doliny — czy z polowania, czy z jakiejś dalszej wędrówki z Węgier przybywali. We mgle zaś za nimi ujrzała Maryna trzech chłopów z torbami na grzbietach, zbrojnych również w strzelby. Widać Jano Nędza ze zbójnickiej wyprawy na Węgry wracał.
„Zataczali się obaj ze Sablikiem, ale dzierżyli się na nogach mocno. I nie dostrzegłszy Maryny we mgle, przeszli dalej po uboczy i zginęli z widoku...“
Obraz rzucony jakby od niechcenia, prosty, naturalny, prawdziwy. Tak wyglądać musieli zbójnicy z Węgier powracający i nieraz z pewnością w ten sposób ukazywali się oczom juhasów na