czekają, — a dalej, za ogromnem morzem czarnego lasu, przetykanem zielonemi wyspami buków i jaworów, ziemia jakaś obiecana, kraina mlekiem i miodem płynąca, coś, co poprostu na słodki sen, na baśń przedziwną, słoneczną, zdumionym oczom zakrawa. Aż tam, po siny mur Niżnych Tatr, po Fatra, po Matra złotozielone równie, szczodre i błogosławione, — wśród runi młodych łanów pszennych, wśród winnic świeżym liściem poróżowionych, nad żółtemi drogami bitemi miasta i wsie o białych domach murowanych, kraj słońca, dostatku i szczęśliwości, błękitną wstęgą Wagu przepasany.
Tam szła coroczna tęsknota polskich juhasów, gdy im śnieg przedwczesny skąpe hale zakurzył, tam poglądali z grani sępiemi oczyma strzelcy‑koziarze, tam chodzili po chleb z kosą i siekierą polscy robotnicy, przynosząc nazad w ubogie swe osiedla wieści o domach bogatych, o białem pszennem pieczywie, o winie złotem i bujnych dziewkach z gorącemi usty i piersią nad wino słodszą... A za koziarzem, za drwalem i cieślą szli w ten kraj z północnej strony zbójnicy — po złoto, po wino, po chleb, po mięso i wszelki dobytek, po miłość, która ich często gubiła, albo li tylko po krew, aby dać ujście
Strona:PL Jerzy Żuławski - Szkice literackie.djvu/047
Ta strona została uwierzytelniona.